Przejdź do głównej zawartości

#18(46) Wystrzałowa dziewiątka, J. Evanovich

Stephanie Plum - Wystrzałowa Dziewiątka

Wpaść jak Śliwka w kompot?

Każdy z czytelników znających choć jedną część o przygodach sławnej Stephanie Plum tudzież miłośników jej historii. Bez problemu może domyśleć się, o co mi chodzi z tym wpadaniem. Dla pozostałych wyjaśnię, wystarczy przeczytać jakąkolwiek część o Plum a czytelnik wpada niczym śliwka w przysłowiowy kompot, bo chce więcej. Zaś sama bohaterka również ma pewne ku temu zdolności, to jest znaczy się wpada i owszem najczęściej w tarapaty...





Tym razem wystrzałowa dziewczyna, nieprzejednana łowczyni głów zatrudniona w firmie kuzyna. Dostaje od niego zadanie odnalezienia Singha hindusa, za którego poręczył Vinnie, a żeby było jej łatwiej wespół z Komandosem... Tworząc mieszankę iście wybuchową. Jak, w poprzednich znanych mi częściach nie obejdzie się bez tarapatów, kłopotów i niewytłumaczalnych na pozór zdarzeń. Nie zapomnijmy oczywiście o życiu prywatnym Stephanie, tak, tak babcia Mazur, siostra oraz oczywiście Morelli.

Lekka, przyjemna, humorystyczna książka. Pisana w znanym, dobrym stylu. Główna bohaterka z tysiącem pomysłów na minutę, której inne postacie depczą po pietach i również miewają swoje a jakże wystrzałowe pomysły. Przyznam, że poprzednie części także mnie rozbawiały, ale nie przypominam sobie, żeby następowało to jeszcze przed otworzeniem książki jak w tym przypadku..., bo tylko czytając opis z okładki byłam rozbawiona i tak zostało mi już do końca książki. 

Podsumowanie
+
- Książka, dla każdego, na każdą porę roku, w każdych okolicznościach
- Wymaga od czytelnika jedynie odwagi i odrobiny czasu
w zamian dając przednią zabawę i przyjemne chwile wytchnienia

-
- Za szybko się kończy...

Jednym zdaniem 
Ja już wpadłam i uwielbiam przygody o Śliwce.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tam, gdzie działają liczne sprzeczności,...

Źródło ... tam rozkwita największa nadzieja.  (Ignacy Loyola) Bywają czasami takie chwile, że człowiek po prostu musi poruszyć jakiś temat, bo inaczej się udusi.  Zacznę od opisania sytuacji, której byłam świadkiem jakiś czas temu. Rzecz działa się na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Rodzina dwa + jeden, na wycieczce rowerowej. Tata jadący jako pierwszy przepisowo przejeżdża na rowerze pasem wyznaczonym dla rowerów. Mama jedząca jako ostatnia tuż przed przejściem zsiada z roweru i rzecze do dziecka. Dziewczynki lat około dziesięciu. - Ola, Ola zsiądź z roweru.  Co robi Ola (to wiele tłumaczy, mam swoją małą teorie o magi imion o której być może kiedyś opowiem). Otóż Ola wybiera opcję dla siebie najwygodniejszą przejeżdżając po przejściu dla pieszych. (czyli, po pasach, ale to już szczegół w tym momencie nie istotny) Na dodatek informując mamę czemu wybiera takie rozwiązanie. - A tata przejeżdża! 

Czy umiesz przyznać się do błędu...?

Ponoć nie myli się tylko ten co nic nie robi. O innych na przykład - saper - że może, ale tylko raz. Nie zmienia to jednak "szarej codzienności". Gdzie wśród natłoku spraw, niedostatku czasu czy plątaninie myśli zdarzają nam się pomyłki. Te drobne i nic nieznaczące typu nie to mleko z półki w sklepie. Niekiedy jednak wielkie błędy, które mogą nas kosztować wiele. Tak! Nie ma ludzi nie omylnych.

(1) Tak trudno opiekować się kimś,...

… nawet najukochańszym na świecie,  gdy samemu potrzebuje się opieki i przytulenia... (W imię miłości, K. Michalak, str. 37, Wyd. Literackie, 2013) Jakiś czas temu czytałam inny tytuł Pani Katarzyny i … o tym opowiem jednak innym razem. Dziś zdradzę tylko, że nie ciągnęło mnie do jej kolejnych tytułów. Jednak jak przystało na mola książkowego, nie przepuszczam okazji do zdobycia jakiejkolwiek pozycji po okazyjnej cienie (niecałych 6 zł.). Dodatkowo historia o małej bohaterce wydała mi się pospolita.