Przejdź do głównej zawartości

A cóż to za okazja?

A cóż to za okazja?

Z tortem i świeczką, marzenie do spełnienia... tak wczoraj blogowi stuknął pierwszy rok. Z czego jestem ogromnie dumna i co poprawia moje samopoczucie pomimo chwilowego stanu przeziębieniowej niedyspozycji. 




Jak, to się zaczęło?

Coś minie podkusiło i tak powstał pierwszy post a potem już samo jakoś poszło i trwa nadal. 

Wzloty i upadki.

Były, są i zapewne będą jak przy wszystkich ludzkich działaniach. Nie da się tego uniknąć. Raz jest lepiej, raz gorzej ale generalnie blogowanie od roku stanowi część mojego życia i nie wyobrażam sobie aby było inaczej. Bo nawet jak mnie tu nie było przez czas jakiś to tęskniłam za tym miejscem prze ogromnie i zrobiłam wszystko co w mojej mocy by powrócić jak najszybciej. Dziś patrząc na pierwsze "recenzje" zaliczyć by je trzeba było do kategorii upadków, jednak jak to się mówi ćwiczenia czynią mistrza i z biegiem czasu zauważam w śród nich coraz więcej wzlotów.

Radości i smutki.

Podobnie jak w przypadku, wzlotów i upadków przeplatają się i towarzyszą, ale każda z takich radości przegania smutki  i od razu jest lepiej. Najwięcej radości sprawia jak chyba większości molom książkowym, każda "nowa" perełka na półce, czy w przypadku blogerów książkowych  każdy pozostawiony komentarz, każdy nowy fan czy obserwator. Ale są i smuteczki każdy ma z innych powodów, po za tym to nie okazja by o tym pisać.

Wielkie podziękowania,

również dla Aliny Białowąs pierwszej autorki, która zaproponowała książkę do recenzji oraz każdego z wydawnictw dzięki którym miałam możliwość przeczytań niektóre z tytułów.



Dziękuję :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tam, gdzie działają liczne sprzeczności,...

Źródło ... tam rozkwita największa nadzieja.  (Ignacy Loyola) Bywają czasami takie chwile, że człowiek po prostu musi poruszyć jakiś temat, bo inaczej się udusi.  Zacznę od opisania sytuacji, której byłam świadkiem jakiś czas temu. Rzecz działa się na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Rodzina dwa + jeden, na wycieczce rowerowej. Tata jadący jako pierwszy przepisowo przejeżdża na rowerze pasem wyznaczonym dla rowerów. Mama jedząca jako ostatnia tuż przed przejściem zsiada z roweru i rzecze do dziecka. Dziewczynki lat około dziesięciu. - Ola, Ola zsiądź z roweru.  Co robi Ola (to wiele tłumaczy, mam swoją małą teorie o magi imion o której być może kiedyś opowiem). Otóż Ola wybiera opcję dla siebie najwygodniejszą przejeżdżając po przejściu dla pieszych. (czyli, po pasach, ale to już szczegół w tym momencie nie istotny) Na dodatek informując mamę czemu wybiera takie rozwiązanie. - A tata przejeżdża! 

Czy umiesz przyznać się do błędu...?

Ponoć nie myli się tylko ten co nic nie robi. O innych na przykład - saper - że może, ale tylko raz. Nie zmienia to jednak "szarej codzienności". Gdzie wśród natłoku spraw, niedostatku czasu czy plątaninie myśli zdarzają nam się pomyłki. Te drobne i nic nieznaczące typu nie to mleko z półki w sklepie. Niekiedy jednak wielkie błędy, które mogą nas kosztować wiele. Tak! Nie ma ludzi nie omylnych.

(1) Tak trudno opiekować się kimś,...

… nawet najukochańszym na świecie,  gdy samemu potrzebuje się opieki i przytulenia... (W imię miłości, K. Michalak, str. 37, Wyd. Literackie, 2013) Jakiś czas temu czytałam inny tytuł Pani Katarzyny i … o tym opowiem jednak innym razem. Dziś zdradzę tylko, że nie ciągnęło mnie do jej kolejnych tytułów. Jednak jak przystało na mola książkowego, nie przepuszczam okazji do zdobycia jakiejkolwiek pozycji po okazyjnej cienie (niecałych 6 zł.). Dodatkowo historia o małej bohaterce wydała mi się pospolita.