Przejdź do głównej zawartości

(6) Zapach to nic innego,...


... jak dotyk, który czujemy z daleka.


(Jean Claude Ellena)

Ostatnimi, czasy polubiłam wszelkiego rodzaju aforyzmy i cytaty... czytając książkę - od w każdej znajduje cytat, który warto zapamiętać. Choć przyznam szczerze, że czasem znalezienie pasującego do tego co chciało by się przedstawić graniczy z cudem...


Do rzeczy,  już dwa razy miałam zaszczyt być ambasadorką (jak do dumnie brzmi) firmy Le Petit Marseillais (tj. uczestniczką kampanii reklamowej XXI wieku).
Firma doskonale wie jak zrobić dobre pierwsze wrażenie i zapewne wszystko ma przemyślane do najdrobniejszego szczegółu. W trakcie lub niedługo przed którąś z kampanii pisała 

"Poczuj się wyjątkowo" 

ale trudno się tak nie poczuć gdy, otwiera się tak pięknie wyglądające paczki. Pozostawia to miłe wspomnienia i zachęca do podzielenia się swoim szczęściem z resztą świata. 


Co skrywały w sobie takie podarunki, list, informacje o produktach firmy, po dwa pełne opakowania: żelu pod prysznic, płynu do kąpieli lub mleczka do ciała oraz po dwadzieścia saszetek dwóch produktów (do rozdania rodzinie i znajomym królika, ... pfu wróć ambasadorki). 

To moja pierwsza taka opinia, dlatego prawdopodobnie nie o wszystkim wspomnę. Postanowiłam skupić się na kilku istotnych dla mnie rzeczach na które zwracam uwagę sięgając po tego typu produkt. 

Opakowanie i cena

Pierwsze na co zwracamy uwagę kierując wzrok na sklepową półkę. Prostokątne, pełne (w sensie nie przezroczyste i nie oszukane). Pojemności od 200 - 400 ml. (w cenach 10 -15 zł w Rossku, o ile dobrze pamiętam) opakowanie. Choć pod prysznicem trochę śliskie (a które nie jest), trudno zdejmowalna nakrętka (przecież nic nie może się zmarnować), coś za coś chociaż łatwo odwrócić opakowanie by wszystko wyciekło :)

Zapach

W kampanii pierwszej, były to żel pod prysznic kwiat pomarańczy i mleczko nawilżające - masło shea, słodki migdał, olejek arganowy. W drugiej żel pod prysznic werbena i cytryna oraz żel 2 w 1 do kąpieli i pod prysznic pomarańcza i grejpfrut. Przyznaje bez bicia, żaden z zapachów nie należy do moich ulubionych (nie lubię jeszcze kosmetyków o zapachu brzoskwini, po cichu liczyłam na Lawendę, ale mniejsza z tym). I tu moje zaskoczenie, i w mojej ocenie plus dla produktu... zapach nie jest intensywny. To znaczy - owszem w czasie kąpieli mamy małą odprężającą aromatoterapie. Co działa relaksująco i jest po prostu przyjemne. Za to po skóra pozostaje odświeżona i naturalnie bezzapachowa (jak przy sensitivach, o ile dobrze napisałam). Dlaczego plus, z kilku powodów. Po pierwsze, jest to dobre przy takich upałach jak ostatnio (kiedy człowiek poci się bardziej)... Po drugie zbyt intensywny zapach zwłaszcza latem przyciąga pszczołowate, osowate czy inne owadowate... Po trzecie śmiało można użyć ulubionych perfum bez stosowania efektu kakofonii mieszających się ze sobą zapachów. 
Mój fawory kąpielowej aromaterapii w tej kategorii to oczywiści werbena i cytryna (która dzięki zaproponowanej przez firmie zabawie z odgadywaniem zapachu, skojarzył mi się z zapachem, drzewa herbacianym - zieloną herbatą). I tak, nadal jestem bardzo ciekawa zapachu moje ulubionej lawendy :)

Konsystencja i inne właściwości

Mleczko nawilżające kremowa, dobrze wchłanialna i co najważniejsze nie marze się. Osobiście nie mam aż takich problemów z suchością skóry ale wiem od osób które dostały próbki, że działa znakomicie. Kwiat pomarańczy choć ma konsystencje kremową (osobiście nie przepadam) to w efekcie nie wiele różni się w zachowaniu od żelowej konsystencji płynów tej firmy. Zarówno i jedna, i druga znakomicie się pieni pozostawiając skórę nawilżoną i lekką. Można przez chwile poczuć się jakby otulała nas chmurka. Po za tym wszystkie są wydajne (przynajmniej tak mi się wydaje).

Zapach to nic innego, jak dotyk, który w tym wypadku przenosi cię daleko... do słonecznej Prowansji. 

Ps. Dodatkowo działa inspirująco, ale o tym jutro...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tam, gdzie działają liczne sprzeczności,...

Źródło ... tam rozkwita największa nadzieja.  (Ignacy Loyola) Bywają czasami takie chwile, że człowiek po prostu musi poruszyć jakiś temat, bo inaczej się udusi.  Zacznę od opisania sytuacji, której byłam świadkiem jakiś czas temu. Rzecz działa się na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Rodzina dwa + jeden, na wycieczce rowerowej. Tata jadący jako pierwszy przepisowo przejeżdża na rowerze pasem wyznaczonym dla rowerów. Mama jedząca jako ostatnia tuż przed przejściem zsiada z roweru i rzecze do dziecka. Dziewczynki lat około dziesięciu. - Ola, Ola zsiądź z roweru.  Co robi Ola (to wiele tłumaczy, mam swoją małą teorie o magi imion o której być może kiedyś opowiem). Otóż Ola wybiera opcję dla siebie najwygodniejszą przejeżdżając po przejściu dla pieszych. (czyli, po pasach, ale to już szczegół w tym momencie nie istotny) Na dodatek informując mamę czemu wybiera takie rozwiązanie. - A tata przejeżdża! 

Czy umiesz przyznać się do błędu...?

Ponoć nie myli się tylko ten co nic nie robi. O innych na przykład - saper - że może, ale tylko raz. Nie zmienia to jednak "szarej codzienności". Gdzie wśród natłoku spraw, niedostatku czasu czy plątaninie myśli zdarzają nam się pomyłki. Te drobne i nic nieznaczące typu nie to mleko z półki w sklepie. Niekiedy jednak wielkie błędy, które mogą nas kosztować wiele. Tak! Nie ma ludzi nie omylnych.

(1) Tak trudno opiekować się kimś,...

… nawet najukochańszym na świecie,  gdy samemu potrzebuje się opieki i przytulenia... (W imię miłości, K. Michalak, str. 37, Wyd. Literackie, 2013) Jakiś czas temu czytałam inny tytuł Pani Katarzyny i … o tym opowiem jednak innym razem. Dziś zdradzę tylko, że nie ciągnęło mnie do jej kolejnych tytułów. Jednak jak przystało na mola książkowego, nie przepuszczam okazji do zdobycia jakiejkolwiek pozycji po okazyjnej cienie (niecałych 6 zł.). Dodatkowo historia o małej bohaterce wydała mi się pospolita.